Drukuj
sekcja_narciarska_KSN

Niewidomi i niedowidzący sportowcy jak co roku, w lutym, spotkali się w Kościelisku, żeby na zimowym obozie poprawiać swoje umiejętności w biegach narciarskich.

Organizatorem wyjazdu na Zgrupowanie był KSN Łuczniczka Bydgoszczz, a pieczę nad nim trzymała Georgina Myler, wiceprezeska bydgoskiego klubu.

Tym razem, w związku z rozwijającą się szybko III falą pandemii koronawirusa SARS Cov-2 były obawy, że może nie dojść do zimowego obozu w górach. Na szczęście niepełnosprawni sportowcy zdążyli się spotkać przed wprowadzeniem przez ministerstwo zdrowia i polski rząd kolejnych obostrzeń i krajowego lockdownu.

Dopisała pogoda, był śnieg, trasy przygotowane, a organizacja jak zawsze na plus - uczestnicy nie mieli zastrzeżeń, mimo że wszystko musiało odbywać się z zachowaniem obostrzeń i zasad sanitarnych.

Na obozie, który potrwał od 14 do 26 lutego 2021 roku, 14 zawodników - w tym czterech seniorów i 10-osobowa grupa młodzieży - zamieszkało tradycyjnie w pensjonacie "U Gąsienicy" w Kościelisku. To stała baza dla sportowców niewidomych i słabowidzących.

Wszystkim towarzyszył sztab trenerski (3 instruktorów), a młodzieży - opiekunki szkolne Wiesława Bielińska-Sych i Małgorzata Hawrylewicz-Pieńkowska z Kujawsko-Pomorskiego Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego nr 1 im. Louisa Braille'a w Bydgoszczy.

- Uczestnicy byli podzieleni na grupy i mieli rodzaj zajęć w zależności od stopnia wytrenowania. Byli początkujący i starsi, którzy kontynuowali swoje poczynania, szli własnym tokiem, doszkalali się pod okiem instruktorów - tłumaczy Georgina Myler, główna organizatorka zgrupowania. - Zajęcia odbywały się dwa razy dziennie, po południu zawodnicy przygotowywali sprzęt na następny dzień. A Stasiu Gąsienica, który ma wypożyczalnię sprzętu narciarstwa biegowego, codziennie przygotowywał tory od pensjonatu do Chotarzu, gdzie na 2,5-kilometrowej pętli o różnej trudności ćwiczyli zawodnicy. Było to o tyle dobre, że nie trzeba było tracić czasu na przemieszczanie się do miejsca treningu. Wszystko z dala od Zakopanego, od tego zgiełku.

- Był teren płaski, był długi podbieg, ekstragórka z zakrętami - kontynuuje Georgina Myler. - Jak było jeszcze mroźno, to jeździło się fajnie i szybko. Potem w drugiej połowie obozu zrobiło się cieplej, było nawet plus dwanaście stopni, w pewnym momencie chodziliśmy na krótkich rękawkach. Chotarz jest na wielkiej polanie, trasa jest odsłonięta, nie ma lasu. Jak słońce rozpuszczało śnieg, to z godziny na godzinę było coraz gorzej, trudniej się jeździło, bo śnieg się robił "tępy", był w konsystencji podobny do cukru. Jednak w nocy był przymrozek i rano tory znowu były zlodowaciałe.

Chotarz codziennie był przygotowywany przez lokalną obsługę techniczną. Były dwa tory: do stylu klasycznego i trasa do stylu łyżwowego.

- Duża część młodzieży już jeździ "łyżwą", ale były też trzy osoby, które zaczęły się dopiero uczyć.

Wśród początkujących był Łukasz Skąpski, prezes KSN Łuczniczka Bydgoszcz, do tej pory znany przede wszystkim z showdowna. Na obóz pojechał nieświadomy nowej dla niego dyscypliny sportowej, wrócił podekscytowany.

- Dla nie był to debiut na nartach, absolutny. Będąc dzieckiem miałem jakieś plastikowe pseudonartki i to było wszystko. Trudno to było nazwać narciarstwem - wspomina Łukasz Skąpski. - Teraz mam trzydzieści osiem lat i po raz pierwszy założyłem prawdziwe narty na nogi. I tak sobie pomyślałem, że będę to robił już co roku. Dziwię się, gdzie ja byłem przez ten czas, że nie odkryłem tak fajnej formy spędzania czasu.

To był dla niego pierwszy taki obóz, po jego zakończeniu wystartował też w rywalizacji mistrzostw Polski, ale jak tłumaczy ze śmiechem: - Bardziej jako statysta w tłumie, żeby tylko przejechać trasę.

Ciekawe są jego wrażenia z pierwszych kontaktów z nartami.

- Dla mnie jako osoby niewidomej, z poważną dysfunkcją narządu wzroku, największym problemem było przyjęcie właściwej postawy na narcie, zaufanie nartom, że poprowadzą. To wynika trochę z tego, że osoba z taką niepełnosprawnością lubi czuć grunt pod nogami, mieć przynajmniej jeden punkt podparcia. Jedna noga musi stać stabilnie, a narty to wykluczają, ponieważ żeby mieć ten właściwy krok narciarski, trzeba cały czas balansować ciałem. Przekonanie się do tego i jednocześnie się nie wywracać było takim kluczem do zrozumienia tego i frajdy, że można czerpać dużą przyjemność z tego, że się nie wywracamy. A potem to była już tylko umiejętność, synchronizacja poszczególnych ruchów, nabieranie doświadczenia, wsłuchiwanie się w narty, w śnieg. Oczywiście tylko styl klasyczny, "łyżwą" nawet nie próbowałem. może w przyszłości? Nie będę tego nigdy robił wyczynowo, chodzi o satysfakcję, inna, nową formę aktywnego spędzania czasu. Bardzo mi się to podoba i jak tylko będzie taka możliwość, jeśli ktoś mi tylko zaproponuje, że "a może narty?", to jak tylko będę miał czas, to oczywiście pojadę.

A jak ten obóz wyglądał dla niego jako prezesa klubu?

- Bajeczka! Po raz pierwszy nie musiałem niczego organizować, po raz pierwszy od nie wiadomo kiedy, byłem beneficjentem, uczestnikiem i zupełnie "incognito". To było kompletnie odświeżające. Dawniej nie byłem tak fajnie, przyjemnie zmęczony sportowo. Poznałem od kuchni obozowe życie: jedzenie - trening - spanie i tak przez dwa tygodnie - podsumowuje Łukasz Skąpski, który od lat zajmuje się w klubie showdownem, jest twórcą Polskiej Ligi Showdown - Nie tylko dla mistzów, a jeszcze do końca 2020 roku był trenerem kadry Polski w tej dyscyplinie sportowej, z którą zdobywał złote medale mistrzostw świata.

Celem lutowego zgrupowania w Kościelisku było przygotowanie do mistrzostw Polski w narciarstwie biegowym i biathlonie osób niewidomych i słabowidzących.

- Po grudniowych i styczniowych obostrzeniach, kiedy nie można było niczego organizować i musieliśmy odwołać inne obozy, to był jedyny moment, kiedy bydgoscy sportowcy, uprawiający zimowe sporty, mogli przygotować się do mistrzowskich zawodów - mówi Krzysztof Badowski, dyrektor KSN Łuczniczka Bydgoszcz, który też przebywał na dwutygodniowym obozie . - Co roku taki obóz jest najważniejszym punktem przygotowań przed rywalizacją o medale. Oczywiście poza zimowym sezonem zawodnicy trenują na nartorolkach, na bieżni, na siłowni, a lutowy obóz finalizuje przygotowania do udziału w krajowym czempionacie. Na nim szlifujemy już technikę jazdy na nartach. Ze względu na pandemię różne imprezy, między innymi zawody biathlonowe były przesuwane z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc i wszyscy siedzieliśmy jak na bombie organizacyjnej, w niepewności. Ale udało się.

Po profesjonalnie przygotowanym obozie wisienką na torcie były mistrzostwa Polski w biathlonie i narciarstwie biegowym w Zakopanem.